Kochani,
Wiecie dobrze, że w niektóre dni podczas kazania czasem mi się zdarza „gonitwa myśli” – kilka ważnych tematów nakłada się na siebie i albo trzeba zrezygnować z kilku, żeby dobrze omówić jeden z nich, albo dotykamy zaledwie, ale wtedy każdego tematu, żeby potem gdzieś tam w zaciszu domu jeszcze „dotrawić” to, czym się nakarmiliśmy (żeby nie powiedzieć po prostu „najedliśmy”) i – powiedziałbym – do-modlić resztę… Nigdy jednak nie zdarzyło się to na łamach biuletynu.